Jak nie nazywać postaci w fantasy

„Gwykfyw spojrzał w oczy Francine i wszystko stało się jasne: los Błażeja był przypieczętowany.” Tym zdaniem chcę w mało subtelny sposób rozpocząć mój krótki felieton o imionach w fantasy.

Fantasy miewa poważny problem z imionami, zwłaszcza gdy akcja toczy się w zupełnie zmyślonym świecie. Fabuły, które wprost (Star Trek) lub nie wprost (Diuna) nawiązują do naszej cywilizacji, radzą sobie z tym znacznie lepiej. Nie razi w nich użycie imion z naszego świata (jak Luke Skywalker1). W fantasy bywa z tym różnie, a kwestia imion rzadko okazuje się banalna.

Pewne decyzje dotyczące nazewnictwa (a imion w szczególności) autor musi podjąć na bardzo wczesnym etapie i powinien pozostać konsekwentny aż do samego końca. Zdarzają się jednak rozwiązania co najmniej kontrowersyjne, a nawet ewidentne wpadki. Ktoś może powiedzieć, że imiona nie są najważniejsze – i będzie miał rację. Niemniej to właśnie imiona mogą mieć niebagatelny wpływ na opowieść, co postaram się pokazać.

 

Imiona tworzą klimat historii fantasy

 

Jednym z ważniejszych elementów baśniowego świata jest atmosfera. Wychodząc na ulice Maroka widzimy, słyszymy i czujemy, że nie jesteśmy w Krakowie. Architektura, zachowanie przechodniów, klimat, obco brzmiące dźwięki, a nawet zapach – wszystko to utwierdza nas w przekonaniu, że znajdujemy się z dala od domu.

Imiona postaci w fantasy - klimat. Egzotyczne lampy.I o to chodzi – jednym z powodów, dla których podróżujemy, jest pragnienie zetknięcia z tą nieznaną wcześniej atmosferą egzotycznego miejsca. Nie inaczej jest w fantastyce, która (poza pewnymi wyjątkami) powinna wywoływać w nas podobne odczucia.

Tu jest jednak trudniej. Ciężko stale opisywać architekturę, dźwięków tła nie słyszymy, temperatury i zapachów nie czujemy. Dodatkowo, ponieważ z reguły książkę fantasy czytamy w znanym sobie języku (bo w jakim?), potrzebne nam są inne „sygnały” świadczące o przebywaniu w obcym świecie.

Imiona i nazwy przychodzą tu z pomocą. To właśnie dzięki nim autor może „przemycić” trochę atmosfery, kultury swojego świata. W literaturze – szczególnie w porównaniu do filmu – zdecydowanie trudniej posłużyć się dekoracjami. W końcu cała akcja rozgrywa się w wyobraźni czytelnika, a nie na ekranie.

Nasycenie treści niespotykanym dziś słownictwem jest ryzykowne, bo można zniechęcić mniej wytrwałego czytelnika. Dlatego imiona w fantasy pozostają doskonałym narzędziem, choć i z nim trzeba obchodzić się ostrożnie.

 

Imiona egzotyczne… zbyt egzotyczne

 

Spotkałem się z zarzutami, że „książki nie da się czytać bo imiona są za trudne.” Tak, były to zarzuty kierowane także pod adresem mojej twórczości, ale nie tylko. Nawet tacy klasycy jak Robert Jordan wzbudzają w czytelnikach różne uczucia. To bardzo ważne ostrzeżenie: imiona postaci w fantasy, które wymyślił autor, potem ktoś będzie czytał. Zaskakujące? A jednak można czasem odnieść ważenie, że twórcy zapominają o tym szczególe.

W swoich staraniach, by świat fantasy okazał się dziwny i obcy, zdarza się autorom „przeholować” i nazwać bohatera np. Gwykfyw. Nieważne, że to całkiem prawdopodobne imię (zapraszam na wycieczkę do Walii) – jeśli ma to czytać Polak, dobrze byłoby podsunąć mu coś, co będzie potrafił przeczytać bez dwudziestosekundowego zawieszenia.

Imiona postaci w fantasy - znak z bardzo długą i trudną nazwą walijskiego miasta.

Egzotyczne dla naszego oka i ucha zbitki typu „Gw” które jednak sporadycznie widujemy („Gwyneth”) sprawiają wrażenie obcych, a jednocześnie są „do przełknięcia.” Natomiast fonetycznie bezsensowne zestawienia liter (jak „kfyw”) mają zastosowanie tylko wtedy, gdy autor świadomie chce zatrzymać czytelnika przy imieniu danego bohatera.

Widywałem tego typu zabiegi chociażby przy imionach smoków i wtedy niewymawialne imię jest także niewymawialne dla bohaterów książki, nie tylko dla czytelnika. Co ma już jakiś sens.

Pisarzom zdarza się tak rozpędzić w pracy nad tworzeniem nowego świata, że zapominają, dla kogo to robią. Chyba że faktycznie robią to wyłącznie dla siebie.

 

Strasznie śmieszne imiona

Dziwaczność imienia to pewna skrajność, ale nie jedyna pułapka, w jaką wpaść może autor fantasy. Na przeciwległym biegunie (choć niekiedy odległość pomiędzy nimi jest nieznaczna) znajdują się imiona banalne.

Typowym przykładem są imiona brzmiące „po amerykańsku.” Oczywiście nie chodzi o powszechnie stosowane angielskie imiona jak „John” czy „Ben” – tylko o imiona tak doskonale naśladujące język angielski, że od „Johna” różni je np. jedna spółgłoska (jak Jon Snow).

Imiona postaci w fantasy - Zamek nad jeziorem

Wiemy, że amerykańscy autorzy bywają tak przekonani o dominacji swojego języka, iż nie krępują się nadawać bohaterom imion w tym stylu. Przyzwyczailiśmy się im to wybaczać – dużo jednak zależy od kontekstu. W cyklu George’a R.R. Martina stylizacja Westerosu na Wielką Brytanię jest na tyle skuteczna, że Jona Snowa czy ród Starków akceptujemy niemal bez mrugnięcia okiem.

I tu dochodzimy do sedna – imiona i nazwy mają swoje brzmienie, które po prostu musi z czymś się kojarzyć. Tak działa nasz mózg – poszukuje skojarzeń nawet wtedy, gdy tego nie oczekujemy. Dlatego samo skojarzenie – czy to bardziej czy mniej oczywiste – nie będzie wzbudzało oporu, dopóki przekaz pozostaje wewnętrznie spójny.

Sięgnę do pewnego tłumaczenia, żeby to zobrazować: tolkienowski „Strider” czyli Aragorn, to przydomek brzmiący bardzo męsko a nawet lekko rozbójnicko. Oczywiście jest to przydomek o określonym znaczeniu, ale jednocześnie dla angielskiego ucha brzmi trochę jak połączone słowa „strength” i „rider” (odpowiednio „siła” i „jeździec”). Nic dziwnego, że pierwsze, najbardziej rozpowszechnione tłumaczenie, choć nie idealne, podąża tym tropem. „Strider” w tej wersji to „Obieżyświat.”

Jednak ci, którzy kojarzą tłumaczenie Jerzego Łozińskiego, pamiętają może swój niesmak na widok jego wersji. Męski i groźny „Strider” stał się bowiem szlajającym się po karczmach „Łazikiem.” Nic nie pomoże wyjaśnianie, że przydomek miał charakter obelżywy. Istotne dla fabuły obawy Froda wobec niejasnych zamiarów kogoś o imieniu „Łazik” wydają się po prostu mało przekonujące. Dlatego imię jest takie istotne.

 

Imiona bohaterów w fantasy są… kulturalne

Wiemy już zatem, że imię musi być możliwe do strawienia przez czytelnika, a także pasować do kontekstu świata i postaci. Kolejnym banałem jest spójność samego świata przedstawionego. Wymyślone zdanie, którym rozpocząłem ten felieton, zawiera trzy imiona, każde z innej bajki.

Przyznasz z pewnością, że zabrzmiało ono co najmniej śmiesznie. Gdy jednak akcja dzieje się na międzynarodowej stacji kosmicznej, której załoga składa się z Brytyjki Francine i Polaka Błażeja, a na pokładzie pojawił się kosmita z planety Ghrryk o imieniu Gwykfyw, można jeszcze zrozumieć taki dysonans.

W świecie fantasy stylistyka imienia musi zgadzać się w jakimś akceptowalnym stopniu z kulturą, z jaką kojarzy nam się bohater. Epickie fantasy takie, jak „Władca Pierścieni” czy „Pieśń lodu i ognia2” wprowadzają na scenę wiele kultur. Daje to pisarzowi szansę na wymyślenie wielu stylizacji nazw i imion.

Imiona postaci w fantasy - egzotyczna świątynia.Dlatego jedni mogą nazywać się „z angielska” pod warunkiem, że używają prostych mieczy i mieszkają w feudalnych zamczyskach z szarego kamienia. Drudzy zaś mogą mieć imiona egzotyczne, ale tylko pod warunkiem zamieszkiwania na przykład rozległych stepów czy pustynnych krain i stosowania orientalnych szabli.

Tego typu kalki jesteśmy w stanie zaakceptować – nawet, jeśli nie wygląda to dla nas zbyt oryginalnie. Mówiąc prościej: rycerz Jon jest dla nas łatwiejszy do zaakceptowania niż skośnooki skrytobójca James. Ten drugi wywołuje swoisty „mentalny zgrzyt” i pozostawia uczucie, że ktoś robi nas w balona.

 

Nazywam się Błąd i nigdy się nie mylę

Imiona postaci w fantasy to temat-rzeka. Jednym z wątków, które już poruszyłem, są imiona „znaczące.” Nazwisko męczonego tu przeze mnie (ale nie bardziej niż przez autora) Jona Snowa nie oznacza śniegu jedynie przypadkiem.

W takich chwilach tłumacz staje jednak przed poważnym dylematem: Jon Śnieg brzmi katastrofalnie. To może Janko Śnieg…? No ale wtedy zaczyna się droga przez mękę i „odkręcanie” całej wspomnianej wyżej stylizacji na Wyspy Brytyjskie. Co byłoby oczywiście skazane na porażkę.

Imiona postaci w fantasy - kartki porozkładane na dużej powierzchni.Trudno nie zauważyć, że pisarze nie myślą raczej o tłumaczeniu swoich książek w przyszłości. Czy można oczekiwać od nich czegoś innego? Nadając bohaterom „znaczące” imiona bywa, że skutecznie utrudniają przekład, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Anegdotycznie wspomnę, że na jednym z konwentów fantastyki, a był to rok 2000, Andrzej Sapkowski w rozmowie z czytelnikami zasugerował, że najlepszym tłumaczeniem słowa „wiedźmin” na angielski byłoby… „hexer.” Ciekawe, czy ktoś to jeszcze pamięta?

Imiona, które znaczą coś w języku autora są nie tylko utrapieniem dla tłumacza, ale czasem także dla czytelnika. Trzeba wiele wyczucia, by podtekst zawarty w imieniu był właśnie podtekstem, a nie otwartym tekstem.

Klasyczna baśń „Piękna i bestia” może pozwolić sobie na posiadanie głównej bohaterki o imieniu Belle3. Ale imiona takie jak Zbihr, Whredny czy Furiath (odpowiednio Zsadist, Vishous, Phury) wymyślone przez J. R. Ward4 są, delikatnie mówiąc, ryzykownym eksperymentem.

 

Zamiast zakończenia

 

Pięć rad dla pisarza. Czyli jak nazywać postaci w fantasy:

 

  • Pamiętaj, że imiona bohaterów ktoś będzie czytać! Jeśli musisz objaśniać fonetykę, lepiej zmień imię.

 

  • Nawet w świecie fantasy imiona biorą się skądś – upewnij się, że każde nie jest z innej bajki.

 

  • Imiona będą się z czymś kojarzyć – lepiej nie nazywaj dzielnego rycerza „von Sedes”!

 

  • Jeśli chcesz, by imiona w Twoim fantasy coś sugerowały, strzeż się banału.

 

  • Podobno istnieją internetowe generatory imion… Nawet nie chce mi się o nich pisać.

 


Specjalne podziękowania dla facebookowej grupy Polska Fantastyka – bez Was ten artykuł nie byłby tak ciekawy!

 

Przypisy

  1. …choć akurat Gwiezdne Wojny to odległa galaktyka…
  2. znana także jako „Gra o tron”
  3. po francusku Piękna
  4. Bractwo Czarnego Sztyletu

1 komentarz na temat “Jak nie nazywać postaci w fantasy”

  1. Nie piszę fantasy, ale u mnie imiona i nazwy wszelakie, nie mogą być przypadkowe. Dlatego proces nadawania ich jest ważną częścią całego procesu tworzenia tekstu.
    Co do internetowych generatorów… (nie tylko imion) – też nie chce mi się o nich wspominać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.