„Gwiezdne wojny” zna pewnie każdy, kto zbłądził na tę stronę (zdecydowanie jasną, przyznacie). Większość z nas jednak jedynie otarła się o głębszą problematykę związaną z filmami spod znaku „Star Wars”.
Patrzymy na „Gwiezdne wojny” albo zupełnie płytko – jako na rozrywkę, albo z pozycji czysto fanowskich – jako na bogaty świat pełen ciekawych postaci.
Czwartego maja (May the 4th – nieoficjalny Dzień Gwiezdnych Wojen) będę miał przyjemność opowiedzieć o innej stronie, tej bardziej pomijanej, być może (niesłusznie) uważanej za nieco nudną.
Czy Gwiezdne wojny to mit uniwersalny?
Co to w ogóle jest „mit uniwersalny”? Niektórym być może obił się o uszy tytuł dość znanej (w pewnych kręgach) publikacji Josepha Campbella – „Bohater o tysiącu twarzy”. Campbell – amerykański profesor – pod koniec lat 40. XX wieku postawił tezę, że większość mitów wywodzi się z jednego pnia – tzw. monomitu. George Lucas, pisząc swoją gwiezdnowojenną opowieść, kierował się podobnym przekonaniem. Na ile był w tym samodzielny, a na ile inspirował się Campbellem? I czy wyszło to „Gwiezdnym wojnom” na dobre? Wreszcie – jak pierwotna wizja Lucasa ma się do późniejszych filmów (prequeli i sequeli)?
O tym właśnie porozmawiamy 4 maja 2018 w Bibliotece z Pasją w Gdyni (przy Al. Zwycięstwa – oczywiście zwycięstwa pod Endorem), start o godzinie 17:00.
Zawsze widziałem w „Gwiezdnych wojnach” ten pierwiatek mityczny, zwłaszcza w wątku Luke-Vader. To opowieść głęboko symboliczna i bardzo mądra, choć ten aspekt tonie pod nawałem „sieczki” :/
To teraz zróbmy jeszcze jeden krok wstecz. Czy aspekt mityczny jest obecny jeszcze przed pojawieniem się wątku ojcostwa Vadera/Anakina? Nie jest to może powszechna wiedza, ale też nie tajemnica, że Lucas połączył w jedno postacie Anakina i Vadera dopiero w trakcie kręcenia „Imperium kontratakuje” (w trakcie kręcenia, nie w trakcie pisania pierwszej wersji scenariusza nawet). To tak nawiasem mówiąc.
Ciekawe, nie wiedziałem tego.
Myślę, że jest w tej sadze więcej wątków o znaczeniu mitycznym, ale ten przynajmniej dla mnie wysuwa się na pierwszy plan.