Od kuchni #7 – Research i wszystko jasne!

Na czym polega pisanie? Siadasz i piszesz – prawda? No właśnie, niezupełnie. Choć wiele zależy od tego, co się pisze, to jednak pisanie bez przygotowania zazwyczaj okazuje się pomysłem chybionym. Jeśli piszesz fantastykę, zapewne musisz w przygotowanie włożyć więcej pracy niż autorzy opowieści ze szkolnego korytarza lub korpo-biura.

Część tej pracy to tzw. research czyli słowo bez precyzyjnego odpowiednika w języku polskim. Badanie? Poszukiwanie informacji? Studia w temacie? Z bólem informuję, że straszliwe określenie „risercz” przyjęło się już w żargonie branżowym.

Tylko nie research!

Research kojarzy się z przykrym obowiązkiem. Nie chcę, ale muszę sprawdzać fakty, weryfikować jak pewne rzeczy działają lub działały w przeszłości, dociekać „czy możliwe jest, aby…” (tu wstaw np. „… przeżyć upadek z piątego piętra” albo cokolwiek innego, co wyklucza przeprowadzenie eksperymentu na sobie).

Najgorsze w researchu jest to, że zwykle nie wiadomo, gdzie szukać informacji. Wikipedia? Czasem. Google? Bywa, że w wynikach znajdą się śmieci lub informacje wykluczające się. Owszem – mamy łatwiejsze życie niż nasi starsi koledzy i koleżanki sprzed np. dwudziestu lat. Część z nas nawet nigdy nie zajrzy do biblioteki naukowej. Ale jednak zdarza się, że poszukujemy wiedzy wysoko specjalistycznej.

Research - wyniki wyszukiwaniaWyszukiwarka niekoniecznie zna odpowiedź na pytanie: „jak czuje się wędrowiec, który dostał się w burzę piaskową po trzech dniach spędzonych na pustyni bez jedzenia i z jedną manierką wody”. W teorii możesz sprawdzić to osobiście – loty do Tunezji nie są aż tak drogie. Ale jednak wydaje się to trochę zbyt dużą inwestycją, gdy na drugiej szali leży los opowiadania na 40 000 znaków…

Research? Dam radę bez!

Po co w ogóle robić research? Czy nie możesz pisać tego, co „czujesz”, albo na czym się znasz? Pytanie jest retoryczne, bo oczywiście – możesz. Ja tak zaczynałem (tzn. po tym, jak tymczasowo zarzuciłem pisanie o inwazjach z kosmosu i czarownikach strzelających piorunami). Przecież wielu pisarzy tak robi – umieszczanie treści wręcz autobiograficznych w swoich utworach jest na porządku dziennym i nikt się temu nie dziwi. To dość wygodne, a jeśli zrobisz to w świetnym stylu, to Nike już czeka.

Research - książka

Nie pomyl się jednak i nie przenieś warsztatu z „obyczajówki” do fantastyki. No, chyba że piszesz kolejnego „Harrego Pottera”, wtedy oczywiście droga wolna. Jeśli jednak marzy Ci się pisanie o rycerzach albo stacjach kosmicznych, research musi stać się Twoim dobrym przyjacielem. Takim, którego lubisz, choć niekoniecznie powierzasz mu każdą minutę życia.

Ilość bzdur, którą można znaleźć w książkach (ale i filmach – tam nawet bardziej), jeży włosy na głowie. Jeśli kiedykolwiek naszła Cię refleksja, że czasami lepiej być ignorantem i nie tracić przyjemności z czytania / oglądania, to wiesz, co mam na myśli. Do dziś nie jestem w stanie przeboleć „Troi” (tej z Bradem Pittem), ani „Króla Artura” (tego z Clivem Owenem), choć podobno nie są to złe filmy. Niestety, potrafiłbym wymienić zbyt wiele błędów i przekłamań zarówno w ich warstwie fabularnej, jak i wizualnej (np. sztuka z IV w. p.n.e. w XI w. p.n.e. – pewnie Tobie także to nie umknęło).

Kusza maszynowa

Oczywiście do Twoich czytelników pewnie rzadko zaliczać się będą historycy czy znawcy jakiegoś tematu. Ale to nie zwalnia Cię od odpowiedzialności. Mówi się, że jedna negatywna opinia równoważy dziesięć pozytywnych – czy na pewno chcesz usłyszeć (przeczytać), że „kompletnie nie znasz się” na tym czy owym tylko dlatego, że zabrakło Ci chęci do zapoznania się z faktami?

Jakie błędy zdarzają się najczęściej pisarzom fantasy? Ze względu na częstą obecność militariów, to właśnie z nimi wiąże się chyba najwięcej wpadek. Stosowanie dziwacznych i niepraktycznych, ale „fajnych” oręży czy nadużywanie pewnych rodzajów wojsk jest raczej nagminne.

Research - graWiele z tych naleciałości sprawia wrażenie zapożyczeń z gier, w których realizm jest z natury dość umowny. To, że w kolejnych edycjach „Total War” możesz przeprowadzić armię przez pół Europy, a potem jakby nigdy nic  stanąć do walki z załogą jakiejś twierdzy, nie dowodzi, że kilka miesięcy w drodze i oddalenie od ojczyzny jest obojętne dla żołnierzy.

Niektóre rzeczy wyłapiesz bez trudu, nawet nie znając się na wojsku. Zdrowy rozsądek podpowiada, że bohaterowie muszą jeść i spać (i to najlepiej pod dachem lub chociaż namiotem). Gorzej z porządkiem społecznym i politycznym, o którym pisałem już kiedyś. Co to w ogóle jest ten feudalizm? Czy królowi wszystko wolno?

To, że ustroje państw w pewnych okresach historycznych wyglądały tak a nie inaczej, nie wzięło się znikąd. Cesarz rzadko siedział w jednym miejscu, jeśli jego imperium rozciągało się tysiące kilometrów w każdą stronę. Namiestnicy czy generałowie oddaleni od swych władców często uzurpowali sobie władzę. Wiadomości dochodziły z opóźnieniem nawet kilkutygodniowym, były przechwytywane, fałszowane… Można by tak długo.

Research ma dwa oblicza

Jedno oblicze researchu to wiedza ogólna. Jeśli piszesz o jakiejś epoce, warto ją lepiej poznać. Jeśli piszesz o Marsie, warto zapoznać się z konsekwencjami życia na innej planecie (inna grawitacja, promieniowanie itp.).

Drugie oblicze to szczegóły. Jeśli Twój bohater stale używa muszkietu, lepiej dobrze obejrzyj sobie taką broń; dowiedz się, jak się z niej strzela; poznaj jej ograniczenia. Jeśli wprowadzasz powszechne zastosowanie holografii, zastanów się choć z grubsza, jak ona działa; może wymaga jakichś projektorów, może specyficznego środowiska (np. atmosfery i dlatego nie zadziała w próżni)? Możesz pisać o walkach na miecze, nie ucząc się fechtunku, warto jednak przynajmniej odpalić YouTube’a i zobaczyć, jak mieczami okładają się rekonstruktorzy. Masz to wszystko pod nosem.

Research - mapy

Rozkosz badań

Nadal jednak opisuję tu niezbędne minimum, a tak naprawdę moim celem jest zrobienie z researchu prawdziwej przyjemności. Bo jeśli czytanie o faktach czy oglądanie map, rycin i zdjęć sprawia Ci ból, to może lepiej sobie odpuść. Zapewne prędzej czy później znajdziesz niszę, w której strzelanie z lasera („strzelanie” z lasera!) do zastępów orków uchodzi za normę. Jeśli tak ma być, właściwie tracisz czas, czytając ten tekst. Przerwij. Już.

Jeśli jednak przeczuwasz, że pod warstwą żmudnego wertowania dziesiątków artykułów kryje się prawdziwy skarb, zrozumiesz doskonale, dlaczego research może być równie ciekawy jak samo pisanie. A może nawet ciekawszy?

Parę razy zdarzyło mi się pisać teksty oparte na jakimś historycznym okresie lub jakichś rzeczywistych wydarzeniach. Taka tematyka wymaga już bardziej dogłębnego zbadania sprawy – wiedza ogólna szybko się wyczerpuje, a szczegóły mnożą się na każdym kroku. Do napisania „Króli i bogów” przygotowywałem się przez rok – wtedy myślałem, że to długo, ale dziś jestem gotów włożyć znacznie więcej pracy wstępnej w utwór tak poważnych rozmiarów.

Co ja będę z tego miał?

Kiedy zabierasz się za tekst, który ma kogoś pochłonąć, warto usunąć z drogi wszelkie ograniczenia. A ogranicza Cię między innymi to, że nie znajdujesz się w świecie, który opisujesz.

Unikając sytuacji niejasnych („nie opiszę tego, bo się nie znam”) , tracisz doskonałą okazję na zrobienie wrażenia. Czym byłby „Lód” Jacka Dukaja, gdyby nie tony nawiązań, rozbudowana topografia i tysiące faktograficznych szczegółów? Czym byłby „Władca Pierścieni” Tolkiena, gdyby nie silne zakorzenienie w mitologiach i obyczajach rzeczywistych kultur? Czym „Wspomnienie o przeszłości Ziemi” Liu Cixina, gdyby nie realne problemy fizyki i powiązanie z historią Chin? Prawdziwego bogactwa nie da się stworzyć z niczego. W każdym razie ja takiego przypadku nie znam.

A jeśli dasz już się namówić na solidny research, być może (tak jak ja) zorientujesz się, że może to być radość sama w sobie.

Na pewno zetkniesz się z wieloma trudnościami. Po pierwsze dostępność informacji bywa różna. Internet może szybko się wyczerpać, trzeba będzie polować na książki (nieraz nie wznawiane). Może być i tak, że przyda Ci się ktoś żywy do konsultacji – na pewno znasz ludzi, którzy znają ludzi.

Research - książkiPo drugie – sam temat może być ciężki: trudny do zrozumienia, jeszcze trudniejszy do zweryfikowania. Skoro podałem już przykład „Króli i bogów” – tam zderzałem się głównie z mnogością wykluczających się relacji. Nie istnieją źródła pisane dotyczące Brytanii z okresu, który mnie interesował (V wiek), mamy tylko teksty napisane dwieście-trzysta lat później. Ilość przekłamań i ubóstwo dowodów rzeczowych (archeologicznych) powoduje, że historycy proponują wiele wykluczających się hipotez. Ostatecznie sam musiałem wybrać, w co wierzyć.

Zgłębianie spraw trudnych jednak popłaca i wcale nie musi skutkować trudnościami w zrozumieniu Twojego tekstu. Zaskoczyła mnie informacja, którą Marcin Podlewski umieścił w posłowiu pierwszego tomu „Głębi” – powieść jest typową space operą, po której nie spodziewałem się realizmu (a nawet jego pozorów). Autor przyznaje jednak, że włożył sporo pracy w naukowy research, co wcale nie owocuje nadmiarem „technicznej gadki” i na pewno pozwoliło uniknąć licznych zgrzytów (czego nie zauważyłem pewnie właśnie dlatego, że udało się ich uniknąć).

Fakty, fikcja, fantastyka – tak bliskie czy tak odległe?

Pisząc te słowa, jestem w trakcie prac nad dwoma tekstami. Jeden jest właściwie ukończony i wymagał znacznych badań związanych z historią współczesną. Choć to fantastyka, jej powiązanie z rzeczywistymi wydarzeniami jest bardzo silne. Przyszło mi opisywać pewne fakty oczami fikcyjnego bohatera, który znalazł się w miejscu i czasie znanym z innych, ale bardzo pobieżnych relacji. Próba „wejścia w historię” jest naprawdę fascynującym doświadczeniem i każdemu to polecam.

Jednocześnie przygotowuję kanwę dla większego dzieła, na potrzeby którego muszę wykreować alternatywną odnogę historii. Gromadzę literaturę, sprawdzam, co mnie zainspiruje. Skoro sam będę tworzył rzeczywistość, mogę podążyć takimi ścieżkami, które mi się podobają. To największa zaleta tego podgatunku – jest jak gra, w której zasady są ustalone (punkt wyjścia i mechanizmy społeczne), ale rezultaty mogą być bardzo różne.

Research - pokójBanalne już dziś hasło „a co, gdyby Hitler wygrał?” zaprowadziło różnych twórców w różnych kierunkach. Ale każdy musiał zadać sobie pytanie, dokąd zmierzał nazizm i w jaki sposób mógłby zostać zaadaptowany w innych częściach świata. Nim zaczniesz snuć podobne wizje – zacznij od tego, co już wiadomo.

Czy przekonałem Cię, że research to gra warta świeczki? Nawet, jeśli na koniec nie powstanie bestseller, co przeczytasz – to Twoje. Może nie staniesz się ekspertem z dziedziny szermierki, jeździectwa czy eksploracji kosmosu, ale mózg warto ćwiczyć, choćby tylko po to, żeby z czasem się nie rozleniwił. Pamiętaj: większość Twoich czytelników lubi dowiadywać się nowych rzeczy. Może tym razem dowiedzą się czegoś od Ciebie, a Ty zapunktujesz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.